XV. Kościół na Ostańcu – Pierwszy dzwonek, utwór Ks. Prob. Adama Zelgi

XV. Kościół na Ostańcu - Pierwszy dzwonek
1.
Są w Warszawie miejsca niezwykłe, śliczne wręcz bajkowo. Należy do nich Ostaniec - wzgórze w pradolinie Wisły, z trzech stron otoczone schodzącą w dół drogą, z przepięknym widokiem na Pola Wilanowskie, na pograniczu gmin Wilanów i Ursynów, w jednej z najstarszych mazowieckich wsi, Wolicy. U zbiegu ulic Kokosowej, Imbirowej i Orszady.
W ubiegłym roku rozpocząłem tu misję tworzenia nowej parafii i wznoszenia kościoła. W takiej budowie uczestniczą również – przedmioty. Posłuchajmy opowieści jednego z nich, starego dzwonka z czterema sercami.

2.
Jestem bardzo stary. Nie wiem, ile mam lat, ale ktoś mówił, że „być może pochodzę sprzed II wojny światowej”. Nie pamiętam, jak trafiłem do św. Katarzyny. Byłem dumny, bo to najstarszy kościół w Warszawie. Tutaj mogłem wypełniać powołanie i dzwonić, dzwonić, dzwonić! To chwile niezapomniane! Gdy dzwoniłem w czasie Mszy, ludzie zniżali się, klękając, a Jezus wznosił się wysoko ponad nich. Jak na krzyżu. Bierzcie i jedzcie, bierzcie i pijcie! – słyszałem i dźwiękiem moich serduszek czciłem Przemienienie. Potem – na komunię – Jezus zniżał się, schodził do wszystkich, a oni Go przyjmowali! Moje cztery serca znów biły radością! Lubiłem nabożeństwa, zwłaszcza te z „wystawieniem”, gdy pomagałem ludziom w adoracji. Pamiętam wszystkie procesje. Na Boże Ciało dzwoniło się najdłużej.

3.
Mijały lata. Zacząłem się starzeć. Najpierw urwała się rączka. Pan kościelny dorobił nową, ze starej klamki. Potem pękła jedna z czasz, które jak namioty otaczają każde z moich czterech serc. Znaleźli lekarza i polutował ją. Ale - pojawiły się nowe, lśniące dzwonki. A ja szarzałem coraz bardziej, stawałem się podobny do posadzki. Z głównego miejsca przed Ołtarzem trafiłem w kąt. A ręce ministrantów coraz rzadziej po mnie sięgały. Trwałem w samotności i milczeniu. Aż kiedyś zakrystianin sprzed Ołtarza zaniósł mnie do komórki i rzucił w kąt. To już koniec! – pomyślałem. Już nigdy chyba nie zadzwonię... I wielki smutek ogarnął moje małe, cztery serduszka...

4.
Długo trwało wypędzenie. Aż zakrystianin wygrzebał mnie spośród staroci i rzekł: Pojedziesz do nowej kaplicy! Tak trafiłem na Wolicę. Byłem tam pierwszym dzwonkiem! Dzwoniłem na mszach, w czasie nabożeństw majowych i czerwcowych. Dzwoniłem na procesji rezurekcyjnej i tej na Boże Ciało. Ale - na pierwszą komunię pojawił się nowy, złocisty, błyszczący. I zobaczyłem z jaką dumą Marcin – ministrant posługuje nim. Wiedziałem, że znowu kończy się mój czas. Ale ksiądz proboszcz powiedział: Cóż, stary, zaniosę cię do Tomka- grawera i jeszcze będziesz piękny! Więc cierpliwie czekam znowu na mój czas! I pozdrawiam wszystkich słuchaczy Polskiego Radia!

ks. Adam Zelga

Komentarze są wyłączone.